Szanowna Pani J. Tambor, szanowny Panie T. Kijonka,
Po przeczytaniu artyku�u „Kodyfikacja gwary ?” w numerze 7/2002 „�l�ska” postanowi�em napisa� do Pa�stwa otwarty
list, poniewa� stanowczo nie zgadzam si� z konkluzj� autorki, kt�ra przytaczaj�c gar�� fakt�w j�zykowych pr�buje wykaza�
bezzasadno�� wszelkich dzia�a� na rzecz tworzenia „j�zyka �l�skiego”. Bardzo �a�uj�, �e (nie pierwszy to raz) o
faktach j�zykowych nie informuje si� po to, aby edukowa� i u�wiadamia� samych zainteresowanych - aby ci mogli lepiej zrozumie�
specyfik� swojej mowy oraz dzi�ki tej wiedzy �wiadomie przeciwdzia�a� powolnemu „rozp�ywaniu si�” swojej gwary w mowie og�lnopolskiej
- lecz jedynie w kontek�cie walki politycznej z konkurencyjn� wizj� �l�sko�ci.
Przera�a mnie up�r, z jakim autorka rozprawia si� z ide� nadania mowie ludowej �l�ska wi�kszego
presti�u w �yciu publicznym. �e taka w�a�nie idea przy�wieca�a Gorzelikowi m�wi�cemu o potrzebie „kodyfikacji”
gwary, jest chyba jasne. J. Tambor zdaje si� celowo nie dostrzega� kontekstu tej wypowiedzi - czyli potrzeby obrony mowy G�rnego �l�ska
przed wymarciem - skupiaj�c si� za to na roztrz�saniu s�ownikowej definicji s�owa „kodyfikacja”.
Autorka wspania�omy�lnie zgadza si� z potrzeb� „pe�nego, �cis�ego i dok�adnego opisu gwar �l�skich”.
Same opisy, przechowywane w podziemiach bibliotek, nie wystarcz� jednak w realizacji nie dostrze�onego w og�le przez autork� celu -
mianowicie przetrwaniu gwary. Nie kwestionuj� ogromnej warto�ci takiego opisu dla nauki, pragn� jednak zauwa�y�, �e �l�zacy, kt�rym
le�� na sercu nasze sprawy j�zykowe, maj� do�� teoretyzuj�cych naukowych dysput w w�skim gronie pan�w profesor�w w uniwersyteckich
„wie�ach z ko�ci s�oniowej”, z kt�rych nie wynikaj� �adne konkretne dzia�ania. Nie dziwi wi�c, �e „�l�scy
narodowcy” - jako ugrupowanie z natury rzeczy �l�skie - domagaj� si� czego� wi�cej ni� tylko naukowego monitoringu zanikania
gwary.
Niezrozumia�e s� zastrze�enia pani Tambor natury og�lnej w stosunku do „kodyfikacji”
rozumianej jako „usystematyzowanie czego� w postaci obowi�zuj�cych lub zalecanych norm”. U�yty tutaj argument, �e takie
normy s� w�a�ciwe j�zykom a nie gwarom, nie dyskwalifikuje per se idei kodyfikacji gwar �l�ska. Nie wynika z
niego, �e gwara nie mo�e naby� statusu j�zyka, tym bardziej, je�li g��wnym kryterium odr�niaj�cym gwar� od j�zyka ma by�
istnienie norm. Normy - tak�e w j�zyku polskim - s� w du�ej mierze kwesti� umown� - mimo �e wypracowan� przez wieki pi�miennictwa.
W zasadzie nic wi�c nie stoi na przeszkodzie, aby�my si� mogli „um�wi�” w kwestii cech „j�zyka �l�skiego”.
Zreszt� znany to ju� w Polsce fenomen: np. �emkowskie gwary j�zyka ukrai�skiego doczeka�y si�
ostatnimi laty podr�cznik�w szkolnych. Jako� musiano si� dogada� w sprawie jednolitego zapisu, mimo �e gwary �emkowskie s� wewn�trznie
zr�nicowane, cho�by s�ownikowo. �aden polski naukowiec nie argumentowa�, �e �emkom m�wi�cym gwar� ukrai�sk� wolno w szko�ach
uczy� si� tylko po ukrai�sku (pomimo, �e wielu �emk�w czuje si� Ukrai�cami), gdy� nie istnieje j�zyk �emkowski a jedynie �emkowski
dialekt j�zyka ukrai�skiego. W ten spos�b ukrai�scy �emkowie otrzymali sw�j „j�zyk �emkowski”. R�nica mi�dzy �emkami
a �l�zakami jest taka, �e Polsce wygodniejsza jest bezpa�stwowa mniejszo�� �emkowska ni� ukrai�ska, kt�ra to ma oparcie w silnym
pa�stwie o�ciennym. �l�zacy natomiast wygodniejsi s� jako grupa etniczna polska, kt�ra - jako �e �yje we „w�asnym” pa�stwie
polskim - nie mo�e ��da� �adnych praw mniejszo�ciowych. Jak wi�c Pa�stwo widz�, zapatrywania na sprawy j�zykowe zale�� w du�ym
stopniu od czynnik�w politycznych, pozaj�zykowych. Nadu�ywanie argument�w j�zykowych na obstalunek polityki jest w moim odczuciu ob�ud�
i reliktem z poprzedniej, dawno minionej epoki.
Niedopuszczalna jest insynuacja pani Tambor, kt�ra zarzuca, i� twierdzenie, �e „mowa nie
skodyfikowana prowadzi do jej obumarcia”, to manipulacja !!! Manipulacj� jest odwracanie s��w Gorzelika, kt�ry powiedzia�,
�e „j�zyki nie opisane umar�y �mierci� naturaln�” (wypowied� przytoczona w tym samym artykule). Trudno zaprzeczy� wyra�onej
trosce, �e j�zyki regionalne, bez aktywnej opieki ze strony pa�stwa, nie maj� w dzisiejszej Europie szans na przetrwanie. Trudno sobie
tak� opiek� wyobrazi� bez dzia�alno�ci wydawniczej, podr�cznik�w szkolnych, literatury, nauki w szkole itd. Dzia�ania takie s� z
kolei niemo�liwe, je�li nie ma mo�liwo�ci zapisu zagro�onego minij�zyka. Kontrargumentuj�c autorka artyku�u pope�nia b��d
logiczny: na przyk�adzie j�zyka �u�yckiego stwierdza, �e r�wnie� „dobrze opisane j�zyki” obumieraj�, pomimo istnienia
kolorowych podr�cznik�w, gramatyk i dwuj�zycznych tablic. Nikt wszak nie twierdzi, �e samo opisanie j�zyka lub jego upi�miennienie
jest wystarczaj�cym warunkiem do jego przetrwania, �miem jednak twierdzi�, �e jest to warunek na d�u�sz� met� niezb�dny. (My �l�zacy
nie mamy na razie co marzy� ani o takiej „pracy organicznej”, skoro nie wiemy, jak zapisa� podr�czniki do gwary/j�zyka �l�skiej,
aby mog�y by� u�ywane na ca�ym G�rnym �l�sku lub cho�by jego cz�ci). B��d merytoryczny pani Tambor polega na tym, �e j�zyk g�rnno�u�ycki
trwa nadal i jest w kilku parafiach bardzo �ywy, o czym mia�em okazj� si� przekona�. Los j�zyka dolno�u�yckiego natomiast, kt�ry
faktycznie jest na wymarciu (5.000 Dolno�u�yczan, �rednia wieku: ponad 60 lat), zosta� w du�ej mierze rozstrzygni�ty w czasach nazizmu,
a w�wczas nie by�o ani ksi��ek, ani szk�, gdzie j�zykiem wyk�adowym by�by �u�ycki. Mimo z�ej kondycji j�zyka �u�yckiego
trudno zaprzeczy�, �e pi�miennictwo �u�yckie oraz „kolorowe” podr�czniki, o kt�rych nie bez sarkazmu wspomina p. Tambor,
znacznie op�ni�y proces wymierania tej mowy.
Przechodz� do najwa�niejszej cz�ci mojego listu: cech dialektalnych G�rnego �l�ska, kt�re wg
autorki nie upowa�niaj� do uznania gwar �l�skich za osobny j�zyk. Autorka zwraca uwag� na znikom� liczb� „pozytywnych”
�l�skich cech dialektalnych. Przedstawia ona wyczerpuj�cy przegl�d cech dialektalnych, kt�re �l�sk dzieli z innymi terenami polskiego
obszaru j�zykowego.
Wszystkie dane autorka poda�a rzetelnie, wed�ug mnie wyci�gn�a z nich jednak zupe�nie b��dne
wnioski. �aden powa�ny lingwista nie w�tpi w polsko�� dialektu �l�skiego i jego �cis�e zwi�zki z polskimi dialektami o�ciennymi.
Stawiam mimo to pytanie: czy cecha �l�ska, kt�r� nasze gwary dziel� z innymi polskimi gwarami nie zas�uguje na to, �eby m�c zosta�
osobno zapisan� ? Czy pani Tambor odmawia racji bytu kaszubskiemu „�”, b�d�cego tam kontynuantem staropolskiego (lub raczej
lechickiego) d�ugiego „a”, tylko dlatego, �e g�oska ta wyst�puje r�wnie� w „l�dowych” gwarach Polski ? Czy w
ko�cu fakt, �e �l�szczyzna to najbardziej polska z polskich gwar, mo�e by� wykorzystywany do tego, �eby odm�wi� prawa do
zapisania naszej mowy ? Co z tego, �e np. p�d� s� jest etymologicznie by� mo�e tak samo polskie, jak chod�
tutaj, skoro standardowy Polak m�wi w�a�nie chod� tutaj, a p�d� s� brzmi mu dziwnie. Czy grzechem
jest „um�wienie si�” na unormowany zapis p�d� s� lub p�d� sam, dopuszczaj�c oba typy wymowy
? Karc�ce kazania z podniesionym palcem o polsko�ci gwary �l�skiej w powy�szym kontek�cie powinny by� raczej zaadresowane do Nie-�l�zak�w,
aby ci widzieli w nas swoich a nasz� mow� uznali za pe�nowarto�ciowy wariant swojego j�zyka. Tylko to pomo�e wzrostowi presti�u
i �ywotno�ci naszej mowy. Autorka pomyli�a po prostu adresat�w...
Podobie�stwa z dialektami o�ciennymi maj� znaczenie tylko dla lingwist�w. Przy pr�bach ratowania gwary
�l�skiej przed wygini�ciem nie odgrywaj� one �adnej roli, bo to nie gwara ma�opolska lub wielkopolska ekspanduje na tereny �l�skie.
Chodzi tu tylko i wy��cznie o kontrast gwara �l�ska - j�zyk og�lnopolski, gdy� ten ostatni wypiera gwar�, kt�ra jest odczuwana jako
inna. I to wystarczy, �eby umotywowa� wszelkie pr�by rewitalizacji gwar �l�skich - oboj�tnie czy okre�limy je mianem j�zyka, czy
gwary... Dlaczego zreszt� �l�zak nie mo�e z dum� o sobie powiedzie�, �e pos�uguje si� j�zykiem �l�skim ? Dlaczego mo�e
Bawarczyk, mieszkaj�cy w „Freistaat Bayern”, m�wi� o swojej mowie „bayerische Sprache”, bez nara�ania si� na
reprymendy dotowanych przez pa�stwo gazet, mimo �e ka�dy wie, i� chodzi tu o dialekt niemiecki a nie o osobny j�zyk w sensie stricto.
Protestuj� przeciwko okre�laniu pr�b „kodyfikacji” jako sztucznych. Mowa �l�ska jest realna
- mimo swej r�norodno�ci, dlaczego wi�c jej zapis mia�by by� sztuczny. Sztuczne jest wymaganie od �l�skich dzieci, �eby m�wi�y
„czysto po polsku”. Sztuczne jest nadawanie �l�skowi nowego j�zykowego oblicza, co si� praktykuje na �l�sku od dziesi�cioleci.
Wyj�tkowo przychylam si� do wypowiedzi autorki, �e do�� spora r�norodno�� gwar �l�skich jest
bogactwem. Mija si� zatem z celem tworzenie normy w�skiej, gdzie arbitralnie cechy np. opolskie zosta�yby uznane za „s�uszne”.
Mo�na jednak stworzy� norm� dosy� szerok�, kt�ra dopuszcza�aby �l�sk� r�norodno��, tak jak to jest u Kaszub�w, kt�rych mowa
ludowa chyba jest jeszcze bardziej zr�nicowana wewn�trznie ni� nasza. Ju� samo jednolite oznaczanie cho�by kontynuant�w pochylonego
„a” lub „e” by�oby du�ym post�pem. To nie norma �l�ska zabija bogactwo �l�szczyzny, tylko norma og�lnopolska.
Europejska karta j�zyk�w regionalnych i mniejszo�ciowych definiuje wyra�nie dzia�ania na rzecz zagro�onych
j�zyk�w: wszystkie one maj� na celu podniesienie presti�u danego j�zyka oraz zapewniaj� mu widoczne miejsce w �yciu publicznym
regionu, w kt�rym si� go u�ywa. Szkoda by�oby, gdyby b�ogos�awie�stwa tych dzia�a� omin�y G. �l�sk tylko dlatego, �e „�l�skie”
rycerstwo herbu Tambor i Kijonka wojuje o to, aby mowa �l�ska - jako ludowa gwara polska - nie zas�ugiwa�a na status j�zyka
regionalnego i musia�a wymrze�, co ma rzekomo by� skutkiem „naturalnego trendu” wymierania gwar.
Mnie si� marzy „model szwajcarski”, gdzie panuje idealna dysglosja: pos�ugiwanie si� gwar� w
cz�ci niemieckoj�zycznej jest wszechobecne, nawet w telewizji i radio, j�zyk literacki jest znany, ale
ograniczony do sytuacji oficjalnych. Nie rozprzestrzenia si� on kosztem mowy regionalnej, kt�ra �yje i rozkwita bez wykazywania „naturalnej”
tendencji wymierania. Ka�dego Szwajcara poznamy po „akcencie” nawet, gdy stara si� m�wi� „czysto po niemiecku”.
Nikomu to nie przeszkadza, wr�cz przeciwnie. Ka�dy wie, �e „Schwyzer D��tsch” jest integraln� cz�ci� kultury
Szwajcarii. Czasopisma, kt�re by toczy�y ja�owe spory o arcyniemiecko�� dialektu szwajcarskiego, by�yby wystawione na po�miewisko (musz�
u�ywa� trybu przypuszczaj�cego, bo takich gazet tam po prostu nie ma).
Nie chc� popada� w pesymizm. Mamy konkursy na �l�zaka Roku i inne podobne widowiska, kt�rych warto�ci
popularyzacyjnych dla gwary nie spos�b przeceni�. Obawiam si� jednak, �e ograniczanie gwary do folkloru, zamykanie jej mi�dzy chlywikiym
a zegr�dk�m nie wystarczy. Jestem m�odym �l�zakiem, od 12 lat �yj� na obczy�nie, w Niemczech. Wieku pana Kijonki ani pani Tambor
nie znam. Stwierdzam jedynie, �e ich argumenty oraz nastawienie do sprawy s� stare jak Polska Ludowa. W sprawach j�zykowych oceniam Pa�stwa
wy��cznie „po owocach czyn�w” tzn. jak si� Pa�ska dzia�alno�� przys�u�y �ywotno�ci mowy �l�skiej. Stwierdz�
jedynie, �e obecne realia �l�skie wymagaj� nowych pomys��w i perspektyw na osi�gni�cie zamierzonego celu: potrzebujemy pomys��w
dot�d niewypr�bowanych, kreatywnych, niekonwencjonalnych, atrakcyjnych dla m�odzie�y a nie spacerk�w po wydeptanych �cie�kach, kt�re
dot�d do celu nie prowadzi�y. Potrzeba r�wnie� m�odych nie obci��onych ludzi pe�nych zapa�u, kt�rzy s� w stanie takie nowe
impulsy stworzy�. Czy takie perspektywy zarysowa�y si� w artykule p. Tambor, �miem pow�tpiewa�...
Pozostaje pytanie o intencj� autorki artyku�u, kt�ra ko�czy s�owami wyra�aj�cymi trosk� o bogactwo
gwary �l�skiej. Dopatrywanie si� zagro�enia dla tej�e w zapowiedzi Gorzelika na wst�pie artyku�u jest tak absurdalne, �e w�a�ciwie
nie wymaga komentarza i �wiadczy jedynie o tym, jak zaw�ona jest percepcja rzeczywisto�ci u autorki. W tym momencie, w kt�rym autorka
przestaje cytowa� zas�u�onych dla dialektologii polskiej Nitscha, Dejn� i Zar�b�, a zaczyna my�le� samodzielnie, schodzi ona na
istne manowce, pr�buj�c nam wm�wi�, �e wahania pomi�dzy m�m a mam, witaj a witej i szereg innych s�
ponad stuletni� cech� gwary �l�skiej. Bzdura to niesamowita: wahania takie, rzeczywi�cie mog�ce wyst�powa� w mowie jednej i tej
samej osoby m�odego pokolenia, �wiadcz� jak najbardziej o rozk�adzie gwary i zanikaniu form �l�skich na korzy�� cech polskich.
Wmawianie, �e to jest w�a�nie oryginalna gwara �l�ska, dyskwalifikuje pani� Tambor jako dialektologa. W�a�nie cytat Matusiaka,
przytoczony przez autork�, �wiadczy wybitnie o tym, �e tak nie jest: „(...) Kto z gwarami ludowymi obeznany, ten wie, �e je�eli
jaka� miejscowo�� m�wi: jed�n, t�n (...), to m�wi tak zawsze, a nie raz tak, drugi raz inaczej (...)”. �e
„Powie�ciach ludu polskiego na �l�sku” u Malinowskiego - tak rozumiem z kontekstu - wyst�puj� takie wahania, �wiadczy
jedynie o tym, �e Malinowski nie stosowa� konsekwentnie zapisu fonetycznego lub nie zdecydowa� si� na jeden wariant. Przytoczone przyk�ady
dzisiejszej „�l�szczyzny”: przida tam pod szko�e, jo jom widze, to dow�d na rozpad i zanik gwary a nie dow�d
na jej bogactwo, kt�rego chce broni� p. Tambor. Niezrozumia�e jest wymienienie jednym tchem takiej „r�norodno�ci” z
wahliwo�ci� cech gwarowych wynikaj�cych z po�o�enia obszaru na granicy dw�ch dialektalnych typ�w wymowy.
Zapewniam Pani�, �e usi�owanie „kodyfikacji” gwary - przynajmniej do takiego stopnia, aby mo�na
by�o stworzy� podr�czniki do szk� - b�d� prowadzone nadal. Postulat zachowania r�norodno�ci b�dzie wa�n� wytyczn� w
tym przedsi�wzi�ciu. Poniewa� na poparcie ze strony „�l�zak�w pe�noetatowych” op�acanych za pieni�dze podatnik�w nie
ma co liczy�, nie powinna Pani si� dziwi� i z nut� zawi�ci rejestrowa�, �e inicjatyw� przejmuj� inni: RA�, osoby prywatne, by� mo�e
�l�zacy z Niemiec, czy ktokolwiek inny, kto dzia�a z pobudek ideowych. Moralnie nie jest Pani upowa�niona do pokrzy�owania takich plan�w,
je�li neguje Pani - tudzie� nie dostrzega - potrzeby takich dzia�a� i nie wska�e Pani alternatyw.
Ja r�wnie� pozwol� sobie zacytowa� Karola Dejn� (K. Dejna, Atlas polskich innowacji dialektalnych,
str. 10; PWN Warszawa 1994): „[Nast�pi�o](...) znaczne zaktywizowanie si� ostatnio procesu zanikania gwar, wypieranych przez j�zyk
og�lnopolski. Coraz intensywniejsze, bo wspierane przez powszechne i wieloletnie nauczanie m�odzie�y oraz przez pot�ny aparat
upowszechniania kultury, zast�powanie gwar przez j�zyk og�lnonarodowy nak�ada na (...) j�zykoznawc�w odpowiedzialny obowi�zek
wykonania wielu jeszcze bada� terenowych (...). Przy obecnym bowiem tempie zanikania gwar dialektograf za kilkadziesi�t lat niewiele
chyba odr�bno�ci gwarowych b�dzie m�g� spotka� w terenie (podkre�lenie moje)”.
Owszem, mo�na jak p. Tambor wychodzi� z za�o�enia, �e taka jest naturalna kolej rzeczy. Mieszanie
takiego prze�wiadczenia z „realn�, prawdziw� �l�sk� to�samo�ci�”, do kt�rej p. Tambor uzurpuje sobie wy��czne prawo,
odrzucam stanowczo. Grzeba� �l�szczyzn� b�dziemy dopiero wtedy, gdy ona zemrze - by� mo�e na obchodach 130 rocznicy powrotu G�rnego
�l�ska do Macierzy lub przy podobnej okazji. P�ki �l�szczyzna nie zgin�a, nie b�dziemy szcz�dzi� si�, aby utrzyma� j� przy �yciu
(u�ywam 1. osoby liczby mnogiej, bo jestem przekonany, �e spora cz�� moich ziomk�w si� pod tym podpisze). Cmentarnych kopido��w,
kt�rzy wykopuj� groby przed �mierci� potencjalnego nieboszczyka, G�rny �l�sk nie potrzebuje. Bo chyba nie wierzy p. Tambor w naturaln�
�ywotno�� naszej mowy, kt�ra oprze si� naporowi polszczyzny standardowej od samo�ci ?
Reasumuj�c stwierdzam, �e takie niedelikatne potraktowanie powa�nego tematu przez autork� jest na
wskro� anty�l�skie, co rzuca cie� na lini� ideow� ca�ego czasopisma „�l�sk”, o kt�rej nie chc� si� jednak wypowiada�,
bo „�l�sk” czytam rzadko, jako �e nie w spos�b uzyska� w internecie informacji o mo�liwo�ci prenumeraty do Niemiec.
Mi�o by mi by�o, gdyby list ten ukaza� si� na �amach „�l�ska”. Poniewa� nie chc�
ryzykowa�, �e wyl�duje on jedynie w koszu na �mieci, stosuj� form� otwart�, licz�c na to, �e o�ywi to dyskusj� o przysz�o�ci
naszej mowy...
Z powa�aniem
Grzegorz Wieczorek
P.S.: Do listu za��czam og�oszenie konkursu „wieloj�zyczna
gmina” we Fryzji P�nocnej. Prosz� sobie poczyta� i zwr�ci� uwag� na zakres u�ywania s�owa „Sprache” nawet w
odniesieniu do gwar po�udniowo-du�skich. Prosz� r�wnie� zwr�ci� uwag� na fakt, i� konkurs taki organizuje pa�stwowy (!!!), nie
mniej jednak niezale�ny Instytut Fryzyjski... (C� za r�nica w por�wnaniu z jego „�l�skim” odpowiednikiem ?). Mo�e
redaktor Kijonka odkryje nowe pole dzia�ania dla swojego czasopisma...